Archive for Wrzesień, 2012


Fuerteventura cz.3

Trzecia i najprawdopodobniej ostatnia część zdjęć z tej wyspy (ogólnie zdjęć jest duuużo więcej ale to takie powiedzmy… do szuflady). Ew. jak coś jeszcze wyłowię co będzie się nadawało do wrzucenia to znajdzie się w ramach uzupełnienia.

W tym „odcinku” zdjęcia z wycieczki po półwyspie Jandia oraz jego najbardziej tajemniczej, że tak powiem części, czyli Coffete. Coffete to takie miejsce na Fuerteventurze o którym krąży najwięcej legend. Najczęściej można się natknąć na te dotyczące Villa Winter, w której rzekomo ukrywali się naziści uciekający z Europy do Ameryki Południowej pod II Wojnie Światowej, o tym, że robiono im tam operacje plastyczne, a także, że była to baza zaopatrzeniowa U-Boot’ów. Ile w tym prawdy – nie wiadomo, jednak od mieszkańca Fuerty dowiedzieliśmy, że Winter pomógł zatopić 3 niemieckie łodzie podwodne, że wprowadził na wyspę medycynę i elektryczność – natomiast po opisywanych w niektórych historiach stołach i łańcuchach nie ma tam śladu (przynajmniej w części, która jest ogólnie dostępna).

Prawdą jest natomiast, że mieszkańcy wyspy traktowali Coffete jako cmentarz, a wielu mieszkańców wierząc w złe duchy nigdy nie było w tym miejscu. Dodatkowo zawsze panuje tu inna atmosfera niż na reszcie wyspy – nawet przyjeżdżając tu w bardzo słoneczny dzień, podczas którego na niebie nie ma ani jednej chmurki – tutaj zawsze jest mgliście, ciemno a niebo jest zasłane kłębiącymi się chmurami.

Natomiast jeśli chodzi o resztę półwyspu Jandia to jest to pustkowie, z mały miasteczkiem Puerto de la Cruz zwanym tutaj „el Puertito” (mały port), w którym dziwi widok wielkiego wiatraka, który miał zapewniać prąd mieszkańcom. Jedna z firm z kontynentu zainstalowała wiatrak mogący zaopatrzyć w energię elektryczną 60 domów – coś jednak im nie grało po uruchomieniu go więc sprawdzili ile stałych mieszkańców ma to miasteczko. Odp -> 8 🙂 którzy w dodatku na zimę również wyjeżdżają. Z tego też powodu wiatrak wyłączono. Miasteczko ożywa głównie latem lub podczas różnych rybackich festiwali – niemniej nie ma co oczekiwać tam tłumów. Zwieńczeniem ludzkiej działalności jest latarnia znajdująca się na samym końcu półwyspu, a w jej budynku znajduje się muzeum tutejszej fauny.

Fuerteventura cz.2

Druga część zdjęć – zawiera głównie zdjęcia z naszej wycieczki objazdowej – wyspa nie jest duża więc trasa wyniosła 220km – google maps nie uwzględnia takich odcinków jak dojazd praktycznie nad samą plażę w Ajuy. W ogóle polecamy wypożyczenie samochodu – autobusami można jeździć i nie są wcale tak złe, ani niepunktualne jak się o nich mówi, ale jednak trzeba czekać na przystanku i nie dojedziemy tam gdzie chcemy. Ba – są miejsca gdzie autobusy nie kursują. Sam koszt wynajęcia samochodu nie jest duży a benzyna tańsza niż u nas. Ostatecznie całodzienna wycieczka kosztowała nas łącznie niewiele więcej niż ta sama dla jednej osoby natomiast zorganizowana przez biuro. A tutaj dochodzi jeszcze fakt że nasze koszty ostatecznie dzieliły się na 4 osoby przy czym zobaczyliśmy więcej. 😉

Miłośnicy zwiedzania zabytków raczej nie znajdą tutaj za wiele – albo jest siesta, albo jest wiecznie zamknięte (jak w La Rosita). Wyjątkami są nieliczne kościoły – tutaj wg. mnie wybija się ten w La Oliva (oczywiście mam zdjęcia z wnętrza – tylko muszę jeszcze nad nimi popracować bo w środku panował praktycznie mrok 😉 ). Zresztą nie ma się co dziwić – wystarczy spojrzeć jak „duże” okna ma ten kościół.

Mapka z zaznaczoną trasą:

Zdjęcia:

Fuerteventura cz.1

Zapraszam do oglądania pierwszej części kadrów z wakacji, które przy okazji były naszą podróżą poślubną 🙂 W tej części znajdują się zdjęcia z hotelu, miejscowości Tarajalejo w której owy hotel się znajduje, a także z pieszej wycieczki do La Lajita i Costa Calma. 😉 Generalnie od razu spieszę z wyjaśnieniem – bardzo wielu osobom budynki wydadzą się zniszczone (oczywiście wyjątkami są hotele). Sytuacja taka występuje głównie dlatego, że tam ludzie generalnie stawiają sobie zupełnie inne priorytety niż u nas. Tam nikt nie zasuwa na darmowych nadgodzinach, żeby zarobić na remont – natomiast jak najbardziej liczy się spokój, siesta i „posiadówa” przed domem wieczorkiem 😉

Ciężko mi opisywać poszczególne partie zdjęć bo jest ich sporo, a wordpress „genialnie” zapomniał o tym, że można by było udostępnić wstawianie więcej niż 1 galerii (bo tylko taka ilość jest możliwa). Więc byłbym skazany na wstawianie ręcznie łącznie kilkuset zdjęć, a Wy aby przejrzeć w trybie powiększonym, musielibyście otwierać każde z osobna. No, ale reklamują się jako „blog dla podróżników” – nawet nie chce mi się szerzej tego komentować (w końcu co innego myśleć skoro nie da się sprawnie napisać relacji z podróży)… 😉

Może zacznę od początku, czyli dlaczego Fuerteventura? Generalnie szukaliśmy miejsca ciekawego, o mniej typowym krajobrazie, ale jednocześnie nie przepełnionego turystami. Powiedziałem od razu, że po wyjściu na plażę, nie mam zamiaru przepychać się łokciami, aby wejść do wody. Ta wyspa jest specyficzna i pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, ale dla nas był to strzał w dziesiątkę. Widoki jak na Marsie, przy jednoczesnym braku zieleni, mało samochodów, mało ludzi w małych miastach (czy miejscowościach, które czasami wręcz kończą się zanim się obejrzymy po wjechaniu samochodem) i bardzo małej ilości turystów. „Zapchana” plaża oznacza jakieś 30 osób na 3km jej długości (no może poza plażami w Costa Calma, która jest największym (i jedynym typowym) kurortem turystycznym na wyspie). Nie ma się co również spodziewać wesołych miasteczek, teatrów i licznych kin, gdyż tego typu centrum kulturowym Wysp jest Gran Canaria, i to tam trzeba szukać tego typu atrakcji.

Ziemia ma tutaj kolory od czarnego, przez czerwonawy, pomarańczowy aż do brunatnego, a mocny deszcz pada co jakieś 5 lat. 😉 Na wyspie nie ma ujęć słodkiej wody, więc jest ona odsalana, natomiast butelkowana dociera promami głównie z Gran Canarii. Wyspa wzięła swoją nazwę od silnych wiatrów, które wieją tutaj praktycznie bez przerwy (zdarza się, że zwiewa nakrycia głowy, okulary i takie tam inne nie przytwierdzone na stałe elementy 😉 ).

Odnośnie plaż – generalna informacja podaje, że plaże są „czarne” (kamieniste / kamienisto piaszczyste / piaszczyste). Jednocześnie jest sporo plaż z „tradycyjnym” żółtym piaskiem – tu na czele z Playa de Sotavento, która jest uznawana za jedną z najpiękniejszych plaż na świecie (chociaż ja osobiście wolę czarne i kamieniste). Niemniej jest to plaża zalewowa więc wskazana jest pewna doza ostrożności. W każdym bądź razie są tutaj wg. mnie ładniejsze plaże, które znajdą się w kolejnych wpisach (aczkolwiek wiadomo, że najprzeróżniejszych plaż jest tyle, że aby zobaczyć je wszystkie, trzeba by na wyspie spędzić chyba z rok).

Hotel, w którym pomieszkiwaliśmy czyli Design hotel & Spa R2 Bahia Playa **** sieci R2 Hotels spisał się rewelacyjnie. Pokoje super – czyste, dobrze wyposażone, bezproblemowe. Jedzenie naprawdę smaczne i bardzo różnorodne. Jednym słowem szczerze polecamy.

Tak więc po tym wstępie – czas na zdjęcia: